Drodzy Goście, zapraszamy do zapoznania się z mapką dostępną w linkach poniżej, można dzięki niej sprawdzić także współrzędne GPS, co ułatwi Wam trafienie do naszego kościoła oraz sali :).
W zaproszeniach prosimy o losy lotto zamiast kwiatów, dodajemy więc uwagę, że chętnie przyjmiemy także zdrapki, które wprost uwielbiamy ;). A nuż ktoś z Was przyniesie nam szczęście :).



poniedziałek, 27 grudnia 2010

Rodzinne święta

Tegoroczne święta były wyjątkowo męczące, mam ochotę położyć się do łóżka i spać przez 3 dni. Byłam na nie tak nieprzygotowana, jak to tylko możliwe i cieszę się, że mam je już za sobą. W przyszłym roku w Wigilie zaszyjemy się sami z sushi w roli postnego dania i będziemy cieszyć się z pierwszych "rodzinnych" świąt. A za kilka dni sylwester, teraz muszę się trochę bardziej ogarnąć, bo impreza jest u nas i nie mogę być do niej tak nieprzygotowana, jak do świąt.
Wczoraj na rodzinnym obiedzie skrytykowałam zwyczaj obrzucania PM ryżem, grosikami i płatkami róż. Po pierwsze to nie jest nasza tradycja i nie rozumiem, dlaczego to dla nich tak istotne, żadne małżeństwo w naszej rodzinie się nie rozpadło, mimo, że ich nikt niczym nie obrzucał. Zadziwiające przywiązanie do tradycji, której jeszcze kilka lat temu nie było :/. Zdaje się, że jednak się wygłupiłam, bo Przemek wkurzył mnie tym, że nie stanął w mojej obronie, kiedy wyszło na to, że ja podejmuje wszystkie decyzje dotyczące ślubu. Mało tego, zasugerował, że gdyby nie kontrolował sytuacji, to mnie w ogóle by poniosło. Tak, jakbyśmy nie byli zgodni co do wizji naszego ślubu... Jak zawsze wyszłam przed rodziną na taką, która robi problemy, a Przemek jest biedny i uciśniony. Strasznie mnie to wkurza. A do tego wszyscy pewnie myślą, że tak się przejęłam tym nieszczęsnym ryżem. A na dobrą sprawę mam to zupełnie w nosie, mi garnituru nie pobrudzi.
Najwyższa pora zająć się też bierzmowaniem Przemka i naukami przedmałżeńskimi. Nie mam pojęcia, co będzie z tym pierwszym. Może wyślę Przemka do mojej parafii na nauki, siostrzyczka ma się dowiedzieć od księdza, jakie musi spełnić warunki. Nauki załatwimy w jeden weekend, mam namiary na podobno całkiem fajny dwudniowy kurs, może nawet zorganizujemy czas już w styczniu lub lutym.

niedziela, 19 grudnia 2010

Ocieplenie klimatu

Dziś byliśmy z wizytą u przyszłych teściów. My lepiłyśmy pierogi na święta, a panowie rozpatrywali techniczne sprawy komputerów, modemów, telewizorów i innych urządzeń, które ostatnio sprawiały problemy.
Już od jakiegoś czasu obserwowałam powolne pogodzenie rodziców Przemka z sytuacją, ale dziś mogę to potwierdzić. Po raz pierwszy od dawna nie czułam napięcia w powietrzu, bardzo miło się rozmawiało. To dobrze, bo przecież wkrótce święta i dziwnie bym się czuła, gdybym nadal odczuwała ich negatywne nastawienie. To dobrze także dlatego, że będzie można chyba odpuścić sobie "poważną" rozmowę. Do ślubu jeszcze dużo czasu, może więc z czasem zrobi się naprawdę ok.
Bardzo się cieszę, szczególnie ze względu na Przemka, bo może sobie mówić co chce, ale to jednak jego rodzice i widziałam, że ta sprawa mu ciąży.

sobota, 18 grudnia 2010

Ślub i makijaż

Wiemy już, że ślub będzie o 18.00. O 17.00 ślub bierze dwoje moich znajomych, jak się okazało, więc od razu napisałam do nich w sprawie dekoracji. Okazało się, że druga szczęściara z tego dnia zna kogoś, kto zajmuje się florystyką i być może wspólnie wynajmiemy ją na nasze śluby. Fajnie, bo ja nie znam nikogo, a ceny, które do tej pory widziałam, przerażały mnie, razem będziemy mogli pozwolić sobie na coś, na co każdej pary z osobna nie byłoby stać. A to oznacza, że będziemy mieli żywe kwiaty :D.
Mam też wątpliwości, co do kolorystyki naszego wesela, bo wydaje mi się, że na sali są bordowe zasłony i nie będzie dobrze do tego wyglądać ani szary ani fiolet. Muszę zadzwonić i się upewnić, wtedy będziemy wiedzieli, co robić dalej.
Dzisiaj umówiłam się także już z wizażystką, która umieć też czesać, więc jestem bardzo zadowolona. Nie tylko jest stosunkowo tanio, nie tylko będę miała obie rzeczy z głowy, ale też będę szykowała się w domu, więc na pewno będę bardziej rozluźniona. Pani Wioleta wydaje się być bardzo sympatyczna, więc sądzę, że będzie się nam dobrze współpracowało. Tutaj możecie zobaczyć jej prace: Blueeye MaxModels.
W czasie wakacji umówimy się na próbę i z pewnością pokaże Wam efekt. Teraz mogę pokazać Wam makijaże, które mi się podobają. W tym pierwszym podobają mi się tylko oczy, usta są zdecydowanie za jasne.





czwartek, 9 grudnia 2010

Nic się nie dzieję...

Nic się nie dzieję, tzn. w kwestii ślubnej, a to z braku czasu, bo teraz większość czasu spędzam na ogarnianiu pracy magisterskiej i przygotowaniach do świąt. Powoli zaczynam kupować prezenty, w weekend kolejne podejście do pierniczków, sprzątanie i dekoracja domu. A w międzyczasie Białoszewski...
Całkowicie myślenia o ślubie nie jestem w stanie wyłączyć, szczególnie, że trzeba wreszcie odwiedzić proboszcza i umówić godzinę ślubu i dopilnować, żeby wpisał nas do przyszłorocznego kalendarza.
Poza tym ciągle myślę o kwiatach (na to w sumie mam czas), makijażu i fryzurze (nie mam pojęcia kiedy się za to zabrać, więc wolę już teraz) i zaproszeniach. Myśleliśmy o tym, żeby kupić papier już teraz i zacząć robić zaproszenia, ale nie mam kasy i czasu, więc przełożymy to na styczeń. Dziś napisałam do dwóch makijażystek z mojej okolicy, jedna z nich także czeszę, myślę, że to byłoby dobre rozwiązanie. No i wszystko to w domu, więc mniej bym się stresowała, tzn. tak mi się wydaje.
Wczoraj rozmawialiśmy z Przemkiem o tym, że zaraz koniec roku, a przyszły rok, to już TEN rok, ostatnie panieńskie/kawalerskie miesiące dla nas. Na razie najbardziej zadziwia mnie fakt, że za niespełna rok, po 24 latach używania tego samego nazwiska, nagle będę musiała zacząć używać innego. Powiecie, że nie muszę, że mogę nie zmieniać? Dla mnie to oczywiste, że wychodząc za mąż, przyjmuję nazwisko męża. Podwójne nazwisko, albo pozostanie przy swoim moim zdaniem ma sens tylko wtedy, kiedy ma się rozpoznawalne nazwisko, kiedy nazwisko jest też "marką". Nie mam na koncie tak wybitnych osiągnięć, żeby było to konieczne ;). Będę się musiała po prostu przyzwyczaić, ale będąc Iloną R., nie będę już tą samą osobą, co Ilona W., chociażby dlatego, że zmienię stan cywilny ;).

Przesyłam wszystkim buziaczki :)

czwartek, 18 listopada 2010

Ślubne przemyślenia

Należę do tych przyszłych panien młodych, które od dziecka wyobrażały sobie swój ślub, lubiłam fantazjować na temat przyszłości (ślubu, domu, rodziny) odkąd tylko pamiętam i setki razy zmieniałam scenariusze. Zawsze też interesowałam się tymi sprawami z wyprzedzeniem, od 12 roku życia czytałam kobiece czasopisma, które kupowała moja mama, od kiedy skończyłam gimnazjum i urodził się mój brat, kupuję czasopisma dla mam, ślubem także interesowałam się jeszcze zanim pomyślałam, że TO TEN.
Tym większe było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że moje wyobrażenia, nie do końca odpowiadają rzeczywistości. Z jednej strony trudno mi uwierzyć, że to takie łatwe, z drugiej, że tak skomplikowane. Już wyjaśniam, o co mi chodzi...
Pospieszana przez koleżankę, która ślub brała w 2009 roku, panikowałam nieco, że półtora roku, to mało czasu, żeby zorganizować sensowny ślub. Przez to ja sama poganiałam ze wszystkim narzeczonego, możecie sobie wyobrazić, jak bardzo był szczęśliwy... ;). Za każdym razem, kiedy z nią rozmawiałam, zasiewała we mnie wątpliwości, czy aby na pewno można poczekać z załatwianiem kolejnej sprawy. Tymczasem tylko salę załatwiliśmy na półtora roku przed ślubem, resztę rzeczy zaczęliśmy załatwiać w zasadzie na rok wcześniej. I co zadziwiające, nie ważne, czy szukaliśmy sali, fotografa czy zespołu, prawie nie słyszeliśmy: nie mamy wolnego terminu. W tej chwili nasze przygotowania są na świetnym etapie, a ja już nie dręczę narzeczonego.
Z drugiej jednak strony uświadomiłam sobie, że to nie takie proste, wybrać wszystkie rzeczy, usługodawców itd. Nie wystarczy zamówić w kwiaciarni ulubionych kwiatków, wybrać pierwszą lepszą sukienkę i fotografa z okolicy. Dopiero organizując własny ślub, uświadomiłam sobie, ile drobiazgów składa się na ten dzień, ile tych drobiazgów trzeba przemyśleć. Przyszła Panna Młoda (panowie zazwyczaj oddają w tej kwestii władzę w kobiece ręce) zadaje sobie setki pytań, a tylko co do części z nich (zazwyczaj mniej ważnych), może zdecydować zupełnie sama i tak, jak rzeczywiście tego chce. Obrączki z białego, czy żółtego złota? A może łączone? Z grawerką, czy bez? A zaproszenia? Ręcznie robione czy kupione? Białe czy niebieskie? Ze złotą czy zieloną wstążką? Zamiast kwiatów kupon lotto, książki, czy wina? A może maskotki dla dzieci z domu dziecka? A suknia (O MÓJ BOŻE!!!)? Beza czy skromna? Z kryształkami, falbanami, perełkami? A może z koronki? Welon? Rękawiczki? Kolor butów? A kwiaty na stół? Róże? Eustoma? Frezje? Tulipany? To tylko mała część tego, co przyszła Panna Młoda ma w głowie przez większość czasu. Myślałam, że jak już wybierze się suknie i salę, to łatwiej ustalić resztę, bo wybór jest już nieco ograniczony. I co? Nie wydaje mi się...
To akurat i tak małe problemy, gorzej, kiedy idzie o poważniejsze sprawy, wtedy pod uwagę musisz brać zdanie rodziny, szczególnie, jeśli finansują imprezę, opinię znajomych, modę, tradycję. Jeśli tak trudno wybrać salę, czy kwiatki, to jak zdecydować z kim iść do ołtarza, czy zrobić błogosławieństwo, witanie chlebem i solą, kiedy i w jaki sposób podziękować rodzicom i kogo zaprosić. A przede wszystkim, jak zrobić to tak, żeby połowa rodziny nie była zbulwersowana takim jawnym łamaniem tradycji, czy nie obrażała się. Jeśli macie wyjątkowo przywiązaną do tradycji rodzinę, lepiej w ogóle nie próbujcie.
Jednak mimo tego, że niektóre z tych spraw budzą w nas emocje, niekoniecznie takie, jakich byśmy pragnęli, że czasem nie wszystko idealnie się układa, to całe to "organizowanie" tego dnia, jest w gruncie rzeczy naprawdę przyjemne. Jakby nie było to magiczny dzień, magiczny, bo tego dnia naprawdę łączysz swoje życie z innym na dobre i na złe :).

niedziela, 14 listopada 2010

Pierwszy taniec

Chyba znaleźliśmy piosenkę na pierwszy taniec. Wczoraj usłyszałam ją w telewizji i puściłam Przemkowi, jemu też się spodobała, więc wstępnie ustaliliśmy, że to ta. Zastrzegam, że wstępnie, bo do przyszłego roku może się nam przypomnieć inna fajna piosenka :).
Piosenka nie tylko pasuje do naszej sytuacji, ale na pierwszy taniec też, w końcu opowiada o nowym początku :). Jest też dosyć spokojna, czyli idealna do "pobujania" się.




Wybraliśmy się dziś także do mojego wuja, który jest księdzem i zazwyczaj udziela ślubów w naszej rodzinie. Większość z Was zna sytuację i wie, że mieliśmy wątpliwości, czy wuj będzie chciał udzielić nam ślubu. Na szczęście szczera i osobista rozmowa z wujkiem, pozwoliła mu poznać Przemka, a nam przekonać go, że nasza decyzja wydaje nam się właściwą. Oczywiście wujek będzie czekał na właściwe zaproszenie, ale wstępnie zgodził się :).
Btw. zaproszenia ostatnio zaprojektowałam, Przemkowi pomysł się spodobał i po jego powrocie będziemy szukać odpowiednich papierów i brać się do roboty ;).

środa, 10 listopada 2010

Złoty krążek...

Odebraliśmy nasze cudeńka.
Prawdę mówiąc dopiero widok obrączek uświadomił mi, że za niespełna rok będę Żoną. Będę miała Męża. Nie czułam tego tak wyraźnie mierząc białe suknie, nie czułam tego kompletnie wybierając salę, zespół czy fotografa. Może dlatego, że to wszystko nie jest niezbędne, żeby powiedzieć sobie "tak". W obrączce zamyka się wszystko, co najważniejsze, to symbol miłości, to podkreślenie przysięgi.
"Przyjmij tą obrączkę jako znak mojej miłości i wierności". No i zaklepane ;).
Zrobiłam im małą sesyjkę.






niedziela, 7 listopada 2010

Fotograf

To był dzień pełen wrażeń. Umówiliśmy się dziś na spotkanie z fotografem, podrzuciliśmy więc psiaka do moich rodziców i ruszyliśmy w nieznane. Okazało się, że źle wyliczyliśmy czas na dojazd i musiałam zadzwonić i powiadomić o naszym spóźnieniu. Nie minęło pięć minut, a musiałam zadzwonić znów, bo w Skierniewicach wpadliśmy w dziurę w asfalcie i pękła nam opona... Na szczęście moje Kochanie uzbrojone w klucz, kostkę brukową i kilka przekleństw, poradziło sobie z tym znakomicie.
Spóźnienie wyniosło godzinę, ale przesympatyczne małżeństwo fotografów i tak przez kolejną godzinę chętnie prezentowało nam różne albumy, które możemy zamówić, film robiony ze zdjęć, który także mamy w cenie oraz chętnie odpowiadali na wszystkie pytania. Doradzili nam także miejsce na sesję plenerową i poważnie zastanawiamy się nad tą miejscówką. To znany pewnie części z Was park Arkadia pod Nieborowem.
Muszę przyznać, że w porównaniu z wieloma ofertami, które już przejrzałam, zdjęcia pana Dariusza i jego żony, które można obejrzeć na stronie, wypadają świetnie. Jednak zdjęcia w albumach, które obejrzeliśmy dzisiaj, wzbudziły mój zachwyt. Nie mogłam się powstrzymać, żeby go nie wyrażać, co zapewne złościło mojego narzeczonego. No ale cóż, taka właśnie jestem, nie potrafię i nie chcę ukrywać uczuć, także Kochanie: "Zastanów się"* ;).
Tutaj możecie za poznać się z twórczością pana Dariusza www.tomaszewskifoto.pl


* To zdanie wypowiadamy ostatnio chyba najczęściej, oczywiście w żartach.

wtorek, 2 listopada 2010

No to mamy obrączki

Po pracy musiałam jechać do BUWu, moje Kochanie było tak miłe, że zaproponowało, że mnie zawiezie i pojedziemy coś zjeść. W efekcie trafiliśmy do Arkadii i po szybkich oględzinach wybraliśmy obrączki. Tak jak planowaliśmy, są z żółtego złota, klasyczne, moja z małym brylancikiem. Cena ze zniżką okazała się wręcz nieprzyzwoicie przyzwoita. I już we wtorek do odbioru :D.
Wspominałam, że nie możemy się zdecydować na grawerkę, ale okazało się, że to nie problem, grawerowanie jest w cenie i możemy je zrobić, kiedy już się zdecydujemy :). Także mamy jeszcze czas :).
Kolejna rzecz z listy załatwiona.

czwartek, 28 października 2010

Czasem jest pod górkę...

Nie zawsze organizacja idzie łatwo i przyjemnie, czasem pojawiają się niespodzianki. Nie zawsze przyjemne. Z przyczyn, których nie będę tu przytaczać, zmuszona jestem szukać fotografa i wprowadzić sporą poprawkę do budżetu. Oglądając oferty fotografów, łapię się za głowę, miałam nadzieję wydać mniej niż 3 tys., ale chyba będzie trudno. Na razie rozgłaszam to na portalach społecznościowych, może uda się znaleźć kogoś dobrego, kto mniej nam policzy.
Wszyscy wieszczą wzrost cen złota, więc zrobiliśmy rozeznanie w obrączkach. W Excelsiorze mają do końca roku zniżkę 25%, więc pewnie w listopadzie zamówimy. Grawerka i mały brylancik w damskiej obrączce są gratis. Nam akurat najbardziej podoba się klasyka, czyli proste obrączki z żółtego złota, więc tak czy siak nie będzie drogo. Musimy tylko zastanowić się nad tym, co chcielibyśmy mieć wygrawerowane, oczywiście mamy w tej kwestii zupełnie inne zdania ;). A może Wy macie jakieś propozycje?

czwartek, 14 października 2010

Piosenka na pierwszy taniec

Niektóre pary mają tzw. "swoją piosenkę", my niestety nie mamy takiej, mało tego dopiero ostatnio na weselu Justyny i Darka ze sobą tańczyliśmy (to dość zabawne biorąc pod uwagę to, że jesteśmy ze sobą 3,5 roku). W związku z powyższym nie wiemy, jaki utwór wybrać na pierwszy taniec, wiem tylko, że "Wielka miłość" Krajewskiego i "Od dziś" Pauli odpadają.
Szukam raczej czegoś do poprzytulania i pobujania, nie planujemy uczyć się walca wiedeńskiego, albo odstawiać pokazu w tym stylu -> http://www.youtube.com/watch?v=21F7FP3_54M. Przynajmniej na razie niczego takiego nie planujemy.
Padło już kilka propozycji, oczywiście Time of my life z filmu Dirty dancing, niżej możecie zobaczyć inne. A może macie własne propozycje? Chętnie ich wysłuchamy :), więc piszcie w komentarzach.


Roman Roczeń - Biała sukienka



Elton John - Can You feel the love tonight



Robbie Williams - Something stupid



Bon Jovi - Thank you for loving me



Kylie Minogue - Specially for you



Krawczyk i Bartosiewicz - Trudno tak


piątek, 1 października 2010

Suknia ślubna wybrana

Trochę z przypadku pojechaliśmy dziś obejrzeć suknie w salonie na Jana Pawła, zupełnym przypadkiem pojechaliśmy do niewłaściwego salonu (na stronie sukien ślubnych, które chciałam obejrzeć, był podany niewłaściwy adres). Kiedy dowiedzieliśmy się, że nie ma w tym salonie sukien, które chciałam zobaczyć, zamiast obrócić się na pięcie, wyjść i podjechać paręset metrów, postanowiliśmy zobaczyć, jakie suknie mają. Przymierzyłam chyba 5 sukien, przynajmniej tylko jedną jeszcze pamiętam, bo sporo innych oglądałam, ale nie przymierzyłam.
Nie ukrywam, że wśród nich, jest także ta moja :). No dobra, przecież sama nie wytrzymam, jak się nie wygadam. Wybrałam suknię, w której wyglądam ślicznie, ale na którą normalnie nie zwróciłabym uwagi. W ogóle nie brałam pod uwagę sukienki o kroju linii A. Cena też nie jest powalająca, w poprzednim salonie za niewiele mniej proponowano mi suknie z wyprzedaży. A tak, to będę miała suknie uszytą specjalnie na mnie, w całkiem rozsądnej cenie. Na zdjęciu na stronie widać, że ma coś a la rękawki, w rzeczywistości jest to bolerko, składające się z cienkiej wstęgi i koronkowych rękawków. Można je także zamówić, ale w sumie nie wiem, czy mi się to podoba (niestety nie mieli go i nie mogłam go zmierzyć). Co o tym myślicie?
Można ją obejrzeć także na stronie: http://archiwumallegro.pl/suknia_slubna_julia_rosa_624_bolerko_welon_36-790738667.html


Edit: Dla tych, którzy mają jeszcze wątpliwości, suknia, którą zamówiłam to ta druga.





poniedziałek, 27 września 2010

Zespół The Stars

Dzisiaj podpisaliśmy umowę z zespołem.
Pani Ilona, wokalistka i "szefowa" zespołu, jest przesympatyczną osobą, chętnie dzieli się doświadczeniami z innych przyjęć, doradza. Zespół jest otwarty także na nasze propozycje, nam zależało na karaoke. Nie ma też problemu z utworami, które chcielibyśmy usłyszeć, pani Ilona zapewniła nas, że jeśli nie mają jej w swoim repertuarze, nauczą się jej. Na filmie, który widzieliśmy, widać, że angażują się w to, co robią i że sprawia im to frajdę. Proponują różne bloki tematyczne i ciekawe zabawy na oczepiny.
Bardzo się cieszę, że mamy kolejną sprawę załatwioną. Na najbliższe dwa, trzy miesiące mamy ten temat z głowy.
A tutaj można zobaczyć prezentację Zespołu muzycznego i Agencji artystycznej The Stars:





Strona internetowa zespołu The Stars

sobota, 25 września 2010

Przymiarki

Pierwsze mierzenie sukien ślubnych mam za sobą. Pojechałam zmierzyć jedną konkretną, bo była bardzo ładna i miała naprawdę atrakcyjną cenę (wyprzedaż sukien pokazowych), ale nie wyglądała zachwycająco. Przy okazji jednak przymierzyłam kilka innych, żeby zorientować się, czego powinnam szukać. Intuicja mnie nie zawiodła, wyglądałam najlepiej w tych, w których spodziewałam się dobrze wyglądać. Pobiłam chyba rekord, bo w pół godziny przymierzyłam chyba z 10 sukienek. Tutaj prezentuję te, w których najlepiej wyglądałam (jeśli klikniecie na zdjęcie, powiększy się):

1. Mon Cherie Astrid. Wyglądałam w niej bardzo ładnie, ale nie powaliła mnie.




2. Mon Cherie 110211. Poczułam się w niej, jak księżniczka, nieco mniej wygodna, niżbym chciała. Bardzo dobrze wyglądałam w tym kroju, ale niestety, jak dla mnie za dużo się na niej dzieje, nie podoba mi się ta ilość haftów.




3. Mon Cherie Aven. Nasza faworytka, wyglądałam w niej najlepiej i czułam się dobrze. Tak jak od wszystkich, także od tej odcięłabym tren, ale to akurat nie problem.




Nie zdecyduje się na żadną z tych, które mierzyłam, ale przynajmniej wiem, czego będę szukać.
Ślub udało się załatwić telefonicznie, ksiądz na osobiste rozmowy zaprosił nas wiosną. Jutro czeka nas rozmowa z zespołem i jeśli wszystko pójdzie dobrze, będziemy mieli załatwione wszystkie najważniejsze sprawy. Byłoby naprawdę fajnie.


Zdjęcia zaczerpnięte ze strony Młoda i Moda.

niedziela, 12 września 2010

Zespół czy DJ?

Szczerze mówiąc do ostatniej soboty, nie miałam wątpliwości, że na naszym weselu zagra DJ, a właściwie prezenter muzyczny. Oczywiście, żeby zabawa była lepsza, mieliśmy zamiar poszukać prezentera i wodzireja, jeden z nich zająłby się muzyką, drugi gośćmi. Teraz jednak mam wątpliwości, czy to dobry pomysł, wydaje mi się, że większość gości lepiej bawiłaby się, gdyby muzyka była "na żywo". Zaczęliśmy więc poszukiwanie zespołu i nawet udało nam się umówić na środę z jednym, który dziewczyny z grono.net bardzo zachwalały. Mają wolny nasz termin, a za wesele biorą około 3 tys., pewnie koszt jest zależny od tego, jak długo będą grali i różnych innych drobiazgów, ale tego wszystkiego dowiemy się w środę.
Nie załatwiliśmy w ten weekend ślubu, ale w zasadzie to się cieszę, dzięki temu mam czas zrobić rozeznanie w tym temacie. Już wiem, że lepiej by było, gdybyśmy trafili na ks. Krzysztofa, a mam nadzieję, że do przyszłego tygodnia będę też wiedziała, jak księża w mojej parafii, pojmują wyrażenie "co łaska". Mam jednak nadzieję, że w najbliższą sobotę załatwimy tą sprawę, bo jakby nie było, jak nie będzie ślubu, to wesele jest niepotrzebne :).

czwartek, 2 września 2010

Czas na rozmowę z księdzem

Ustaliliśmy, że w następny weekend, pojedziemy do mojej parafii i porozmawiamy z księdzem o ślubie. Nie wiem już sama, czy rok przed ślubem, to za wcześnie, w sam raz, czy może już ktoś nas ubiegł. Wiem za to, że trochę się obawiam tej rozmowy, mam nadzieję, że wszyscy będą trzymać kciuki, żeby wszystko gładko poszło.
Trochę orientowaliśmy się w sytuacji i doszliśmy do wniosku, że kiedy już dowiemy się, jak długi "termin ważności" ma w mojej parafii kurs przedmałżeński, wtedy poszukamy w Warszawie weekendowego kursu, który pozwoli także Przemkowi na przystąpienie do bierzmowania.
Kiedy zakładałam bloga, myślałam, że to jeszcze półtora roku i poza salą, z resztą rzeczy nie ma się co spieszyć. Tymczasem kilka miesięcy zleciało w oka mgnieniu, a my mamy tylko tą salę. Chyba musimy się wreszcie ogarnąć. Dzięki Ci Boże, że nie jesteśmy perfekcjonistami, inaczej wpadłabym już w czarną rozpacz, albo przełożyła ślub o 2 lata ;).

I tak przy okazji, kolejna suknie (sukienki?), które mi się spodobały. Niestety po te cudeńka musiałabym się chyba wybrać do Anglii.













Wszystkie zdjęcia zaczerpnięte ze strony: http://www.lynashworth.co.uk/home.php

czwartek, 22 lipca 2010

Komentarze

Siostra uświadomiła mnie, że jest problem z zamieszczaniem komentarzy na blogu, wreszcie udało mi się ustalić w czym problem i teraz możecie już komentować bez przeszkód. Wybieracie opcję anonimowego wpisu, ale żeby ułatwić nam odpowiadanie na komentarze, prosiłabym o podpisywanie komentarza.

poniedziałek, 12 lipca 2010

Suknie ślubne

Postanowiłam zamieścić najbardziej podobające mi się suknie, które wyszperałam w sieci na blogu, bo uznałam, że bez sensu jest wysyłać je co kilka dni mailem do kolejnej osoby. Najbliżsi już wiedzą, że podobają mi się raczej proste i skromne suknie, niektórych zdaje się to nawet rozczarowuje. Na wszelki wypadek jednak uprzedzam, że to co mi się w tej chwili podoba, nie musi podobać mi się za rok i być może przymierzając suknie, zapragnę nagle wyglądać jak księżniczka. Mam jednak nadzieję, że tak nie będzie ;).
Nie wiem jeszcze, czy będę suknię szyła, kupowała gotową, czy odkupię od kogoś. Z pewnością nie będę korzystać z wypożyczalni. Poza tym wcześniej nie chciałam trenu, ale pani z salonu w Mrągowie nieco mnie do niego przekonała, jeśli będzie odpinany, może być. Na bardziej konkretne ustalenia będzie jeszcze czas.
Nie przywiązujcie dużej wagi do kolejności zamieszczonych sukien, wszystkie mi się podobają i każda z nich swego czasu była na pierwszym miejscu. Powiedzmy, że na dzień dzisiejszy ta kolejność odpowiada moim sympatiom. Przemka faworytką jest przedostatnia sukienka.
Możecie śmiało komentować, jeśli macie swoje propozycje, chętnie je zobaczę, możecie wysyłać na maila widocznego po prawej. Jeśli macie jakieś rady dotyczące kroju, który wydłuży sylwetkę, ukryje brzuszek (chociaż mam nadzieję, że się go pozbędę do tego czasu) i sprawi inne cuda, w efekcie których będę wyglądać lepiej, piszcie śmiało.

the-english-department-spring-2010-bridal-collection-lisa-warninger-2.jpg1

mo06010

mg06019

Papilio

sweetlili_m

FD1_702

środa, 7 lipca 2010

Mamy termin!!!

I już mogę się pochwalić, szkoda tylko, że nie salą, bo niestety nie ma strony, nie wiem, czy zgodziliby się na zrobienie zdjęć, poza tym musiałaby to być udekorowana sala, więc żeby zobaczyć, musicie przyjść :). Będą też poprawiny :).
Ślub bierzemy 17.09.2011 :), niestety nie było innego wrześniowego terminu na tej sali, ale jestem pewna, że pogoda dopisze :). A sala pod każdym względem pobiła wszystkie inne, które widzieliśmy. W dodatku i dekoracja i tort i większość rzeczy jest w cenie, całkiem miłej zresztą ;).
W poniedziałek tata podpisał umowę, wpłacił zaliczkę, więc już nie ma odwrotu ;). Jeszcze spróbujemy w wakacje załatwić DJ'a, a kolejne sprawy będziemy załatwiać od stycznia lub lutego. Chociaż przyjemności poprzymierzania sukni, raczej sobie wcześniej nie odmówię ;).
Przy okazji chciałabym podziękować moim rodzicom, za pomoc, której już było sporo, a to przecież dopiero początek. Ślicznie dziękujemy :)

czwartek, 1 lipca 2010

Sala

Jakieś dwa tygodnie temu obejrzeliśmy salę w Kuklówce, bardzo nam się to miejsce spodobało, stylowo urządzone starymi meblami, na ścianach obrazy. Właścicielka konkretna, chętnie odpowiadała na pytania i w dodatku miała podobne poglądy, jak nasze. Jedyna wada, która nam jakoś szczególnie nie przeszkadzała, to fakt, że to nie jedna sala, a trzy osobne pomieszczenia, ze swobodnymi przejściami, ale mimo to, dla gości nie byłoby to chyba wygodne.
Zrezygnowani obejrzeliśmy inną salę, do trzeciej i czwartej nie mogliśmy wejść, bo odbywały się w nich przyjęcia. Przypomniałam sobie, że w zakładkach mam stronę jednej z nich. Po obejrzeniu galerii, doszliśmy do wniosku, że to odpowiednia sala na weselę. Przynajmniej gościom się spodoba. W mailu zasypałam właściciela pytaniami, od terminu począwszy, przez dekorację, kwotę zaliczki, aż do takich rzeczy, jak to, czy ktoś z kierownictwa jest obecny w czasie przyjęcia. Odpowiedzi nam się spodobały, więc umówiliśmy się na sobotę. Być może ją zarezerwujemy, a wtedy będę mogła podać link :).

niedziela, 20 czerwca 2010

Blog

Postanowiłam równolegle do tego bloga prowadzić bloga z inspiracjami ślubnymi i weselnymi. Wędrując po sieci w poszukiwaniu ciekawych pomysłów, nagromadziłam sporą ilość zdjęć i pomyślałam, że warto je zebrać w jednym miejscu i posegregować tematycznie. A może przydadzą się nie tylko mi i moim bliskim.
Adres nowego bloga http://wymarzonyslub.blogspot.com/

piątek, 18 czerwca 2010

Pierwsza wizyta w salonie

Przy okazji zakupów w Mrągowie odwiedziliśmy salon sukien ślubnych, ja z czystej ciekawości, Gosia, żeby się zorientować, czy uda się załatwić suknie na miejscu, czy lepiej wybrać się do Olsztyna. W efekcie to my mieliśmy masę pytań do pani, która wykazała się wielką cierpliwością i chętnie nam doradzała. Potwierdziła moje intuicyjne wybory, aczkolwiek wiadomo, że wszystko może się zmienić, kiedy przymierze kilka modeli. Na razie na to jest jeszcze czas. Za to ceny nas zachwyciły, nawet zastanawiamy się, czy nie warto zamówić sukni tutaj, ale nie wiem, czy kiedy doliczymy benzynę na dojazdy, będzie to nadal tak atrakcyjny cenowo wybór.
W dodatku udało się jej przekonać mnie do trenu, któremu do tej pory mówiłam stanowcze nie, bo cały czas bałam się, że mimo upięcia, ktoś mógłby na niego nadepnąć i zniszczyć suknie. Przekonała mnie wizja odpinanego do tańca trenu i tego, że w kościele wydłuży mi on sylwetkę.

środa, 16 czerwca 2010

Urlopik

Wzięliśmy kilka dni wolnego i odwiedziliśmy moją rodzinkę na Mazurach. Mamy o czym pogadać, bo moja kuzynka także w przyszłym roku bierze ślub.
Z moimi rodzicami przeszliśmy na 2 level, jeśli chodzi o sprawy ślubu, co oznacza, że wstępnie omówiliśmy gości z mojej strony i sprawy ślubu ogólnie. W lipcu planujemy spotkanie rodziców, mam nadzieję, że wszystko pójdzie ok, bo na razie od mamy Przemka słyszymy, że nie powinniśmy się spieszyć i żebyśmy cieszyli się zaręczynami. Muszą jednak zrozumieć, że decyzja nie należy do nich. Trudno też powiedzieć, żebyśmy wyjątkowo się spieszyli, w końcu znamy się od ponad trzech lat. Zapowiadam jednak wszystkim, że opór zostanie złamany ;).

sobota, 5 czerwca 2010

Wizyty u rodziców

Wreszcie za nami ta, wcale nie taka prosta, sprawa. Dopiero w takim momencie uświadamiasz sobie z całą jasnością, że ślub to nie tylko połączenie dwóch osób, ale też dwóch rodzin.
Trudno mi powiedzieć, jak zareagowali, w zasadzie bez szczególnych emocji zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Może dlatego, że przecież od kilku lat nie mieszkamy w naszych rodzinnych domach i nie jest to dla rodziny rewolucja. Jedyny komentarz, jaki usłyszeliśmy, to żeby się nie spieszyć. My zdecydowaliśmy jednak, że nie ma na co czekać i planujemy ślub na wrzesień przyszłego roku. Zorientowani wiedzą, że niewiele ponad rok, to nie za dużo czasu na zorganizowanie ślubu i wesela, ale jestem pewna, że damy radę.
Teraz czas poznać naszych rodziców ze sobą. To będzie chyba jeszcze większe przeżycie, nie myślałam, że każda kolejna rzecz będzie ze sobą niosła tyle emocji.
To tyle na dziś, jestem już zmęczona i nie umiem zebrać myśli.

Ilona

wtorek, 1 czerwca 2010

Kwestie techniczne oraz zbliżające się wizyty u rodziców

Zacznę od informacji, że strona jest ciągle w budowie i właściwie można powiedzieć, że to stan nieprzemijający. Poza dodawaniem nowych postów przewidujemy dodawanie różnych zdjęć do galerii, a także utworzenie podstrony z linkami, np. do strony naszej sali. To wszystko oczywiście w miarę rozwoju wydarzeń.
W tej chwili jesteśmy na początku naszej drogi. Zaledwie od trzech dni noszę na palcu pierścionek i oficjalnie jestem narzeczoną. Tymczasem przed nami dwie ważne wizyty, w czwartek u moich rodziców, w niedzielę u rodziców Przemka. Zaczynam się denerwować, mimo tego, że i jedni i drudzy rodzice powinni się tego spodziewać. Ale może po tych rozmowach uda się ustalić wstępnie termin, chociaż przyznam, że my już swój wymarzony mamy. Jaki? Na razie nie zdradzę :P.

Ilona

poniedziałek, 31 maja 2010

Pierwszy post

Pewnego kwietniowego dnia między nami padło magiczne słowo. Tym słowem był "kredyt". Zadałam mojemu (wtedy przyszłemu) narzeczonemu pytanie, czy zdaje sobie sprawę z tego, że to pociąga za sobą konsekwencję w postaci ślubu, ale okazało się, że jest tego całkowicie świadomy. Czy się ucieszyłam? Przecież każda z nas marzy o tym dniu prawdopodobnie od dziecka, każda chce tego jednego dnia poczuć się księżniczką i być w centrum zainteresowania. Mimo to poczułam raczej przerażenie, że oto moje życie miałoby się tak zmienić, że już definitywny koniec beztroski i dzieciństwa, że będę "żoną", potem matką. No i w dodatku ten kredyt, zobowiązanie na dziesiątki lat.
Ale to była pierwsza reakcja, im więcej o tym wszystkim myślałam, tym bardziej byłam przekonana, że to dobry moment, że najwyższy czas o tym pomyśleć.
24 kwietnia, to kolejna data warta zapamiętania, tego dnia w drodze do moich rodziców, wstąpiliśmy na grodziski deptak. Już w pierwszym sklepie jubilerskim zobaczyliśmy ten właściwy pierścionek, choć każde z nas inaczej go sobie wyobrażało. Kolejne dwa sklepy odwiedziliśmy już w zasadzie tylko po to, żeby upewnić się, że nie znajdziemy lepszego. Zresztą inne pierścionki oglądaliśmy bardzo pobieżnie, bo "naszego" jubilera zamykali za 15 minut. I tak oto po bardzo szybkim rekonesansie, wpłaciliśmy zaliczkę i czekaliśmy na właściwy rozmiar.

Ilona